Francuskie metody wychowawcze

Od jakiegoś czasu na całym świecie, również w Polsce, zapanowała wśród rodziców moda na wybieranie konkretnego stylu wychowania swoich pociech. Dzięki ogromnym ilościom portali internetowych, książek poradnikowych i kursów dla przyszłych mam i tatusiów, możemy jeszcze przez przyjściem dziecka na świat zdecydować, w jaki sposób będzie wychowane. Zgodnie z zamysłem wybranej metody, stylu czy podejścia rodzicielskiego, ustalamy listy nakazów i zakazów, nagród i kar, oraz wymyślamy na jakiego dorosłego chcemy by wyrosło nasze maleństwo.

Reklama

Różne metody – nie zawsze dobry efekt

Paryż

Oczywiście możemy przebierać w ogromnej ilości sposobów na dziecko, wśród których do najpopularniejszych należy rodzicielstwo kumpelskie, wychowanie pod kloszem, postawa akceptacyjna, współdziałająca lub demokratyczna. Rekordy popularności (również wśród polskich rodziców) od wielu lat bije zaczerpnięte z tolerancyjnego amerykańskiego modelu wychowawczego rodzicielstwo bliskości, w którym to rodzic nie odstępuje dziecka, rezygnuje z dużej części własnej niezależności i poświęca całą uwagę potrzebom malucha, które stara się natychmiast spełniać. Mimo powszechnej obecności w wielu europejskich i amerykańskich rodzinach, rodzicielstwo bliskości zyskuje dziś coraz gorszą sławę. Wielu pedagogów, psychologów i zwykłych obserwatorów ostrzega przed negatywnymi skutkami zbyt dużego uzależnienia dzieci od rodziców i ustępowania im na każdym kroku. Do grona krytyków takiego modelu wychowania dołączyła niedawno amerykańska dziennikarka Pamela Druckerman, autorka książki pod tytułem W Paryżu dzieci nie grymaszą.

Druckerman, na skutek wielu różnych okoliczności, zamieszkała kilka lat temu w stolicy Francji, gdzie najpierw urodziła córkę, a następnie chłopców bliźniaków. Dopiero podczas pierwszych lat macierzyństwa, dziennikarka zaobserwowała, jak głębokie i znaczące są różnice pomiędzy amerykańskim a francuskim światopoglądem, zauważalne szczególnie w podejściu do opieki nad dziećmi. Z czasem młoda matka przekonała się do francuskich metod, przyznając, że są dużo skuteczniejsze w kształtowaniu właściwych zachowań u dzieci, a do tego dbają także o komfort psychiczny rodziców.

Odkryty i opisany przez Pamelę Druckerman system opiera się na wyznaczeniu przez opiekunów (rodziców, przedszkolanki, nauczycieli, całą rodzinę dziecka) wyraźnych ram, których nie wolno mu przekroczyć. Maluch musi dokładnie wiedzieć co mu wolno, a czego nie wolno, dlatego od najmłodszych lat należy mu to cierpliwie tłumaczyć (we Francji rozmawia się jak z dorosłymi nawet z noworodkami). Ciekawe jest to, że model ten nie jest postrzegany przez Francuzów jako nadmiernie ograniczający, ponieważ w obrębie wytyczonych ram, pozostawia się młodym ludziom bardzo wiele swobody, dzięki której uczą się samodzielności i odrębności od rodziców. Kładzie się tu szczególnie duży nacisk na naukę odpowiednich, zdrowych zwyczajów kulinarnych oraz zasad dobrego wychowania. Całość składa się na spójny system wychowawczy, kultywowany przez całe francuskie społeczeństwo od pokoleń.

A jak w praktyce wyglądają efekty takiego wychowania? Czym właściwie różnią się mali Francuzi od swoich amerykańskich (czy też polskich rówieśników)? Pamela Druckerman w swojej książce podaje wiele przykładów i obserwacji, w dodatku popartych naukowymi dowodami. Francuskie dzieci od pierwszych miesięcy życia przesypiają praktycznie całe noce, jedzą posiłki o stałych porach i to dokładnie takie jak dorośli, są grzeczne przy stole, potrafią się zająć same sobą i nie wymagają ciągłej uwagi rodziców. Warto także dodać, że Francuskie mamy są szczuplejsze, bardziej zadbane i szczęśliwsze od mam z innych krajów, co skłania je do posiadania niemal największej ilości dzieci w Europie (pod względem dzietności wyprzedzają je tylko Irlandki). Dla porównania Druckerman podaje wiele przykładów (włącznie ze swoim) amerykańskiego, chaotycznego i przeczulonego wychowania w stylu rodzicielstwa bliskości. Młodzi Amerykanie jawią się w jej książce jako wiecznie niezadowolone, niezdyscyplinowane istoty, które są nieuprzejme dla siebie nawzajem oraz dla rodziców (których potrafią nawet uderzyć). Ich nawyki żywieniowe to prosta droga do otyłości (jak wiadomo Amerykanie mają z tym ogromny problem), a ich rodzice to wiecznie niewyspane kłębki nerwów, osoby nie posiadające własnego życia i poświęcające wszystko dla dobra maluchów.

W Paryżu dzieci nie grymaszą to ciekawe studium porównawcze (a przy tym bardzo zajmująca i zabawna lektura), którego sugestywne przykłady z pewnością zmuszą do zweryfikowania swojej postawy niejednego rodzica.

Stopka autorska: szczere-recenzje.pl – W Paryżu dzieci nie grymaszą

VN:F [1.9.18_1163]
Ocena: 10.0/10 (liczba ocen: 1)


Brak komentarzy... bądź pierwszy, dodaj swój komentarz!

Dodaj komentarz