Historia stand-upu w Polsce

Wielu ludzi twierdzi, prawdopodobnie nawet się nad tym szczególnie dużo nie zastanawiając, że stand-up jest nowym w Polsce gatunkiem. Jest to kwestia bardzo mocno dyskusyjna, bo stand-up to niewiarygodnie prosta forma. Ten rodzaj sztuki kabaretowej, tudzież jak wolą się wyrażać inni, komediowej opiera się właśnie na prostocie. Jeden człowiek, jeden mikrofon, dziesiątki, czasem setki ludzi na widowni i żarty, po prostu wygłaszane i opowiadane. Żadnych skomplikowanych zabiegów ani wybiegów. Całkowity brak przekombinowania. Po prostu opowiadanie żartów, oczywiście ułożonych przez siebie. Nie jest możliwe, żebyśmy musieli czekać, aż coś tak prostego przyjdzie do nas z Ameryki.

Reklama

mikrofonOsobiście jestem zdania, że stand-up był w Polsce od bardzo dawna, a ze Stanów przyszła do nas jedynie nazwa. Nikt nie tytułował tego stand-upem, ale już kilkadziesiąt lat temu, Tadeusz Drozda rozśmieszał opowiadając swoje przemyślenia. Parodystyczne przemówienia Jerzego Kryszaka też zupełnie spokojnie można zakwalifikować do tego gatunku komedii. Nawet bardzo popularny Daniec wydaje się wpisywać w ten nurt. O panu Bałtroczyku, niekwestionowanym królu polskich konferansjerów już nie wspominając.

Stand-up nie pojawił się w naszym kraju razem z Abelardem Gizą, Kacprem Rucińskim i dziesiątkami zagranicznych komików, którzy wprawdzie nie postawili nogi na naszej ziemi, ale zyskują całkiem sporą popularność za pomocą Youtube’a. Stand-up był tutaj dużo dłużej, właściwie ciężko powiedzieć jak długo. Kto wie, czy część szalonych monologów wystawianych w pierwszym polskim kabarecie – Zielonym Baloniku – nie przypominała stand-upu. I czy dłuższej wypowiedzi konferansjera, będącej z reguły jednak, jego autorskimi wynurzeniami nie można zakwalifikować do dziedziny stojącej komedii.

Podział wydaje się sztuczny. Wychodzisz na scenę po to, żeby tylko mówić i rozśmieszać, to jesteś konferansjerem. Wychodzisz na scenę, żeby rozgrzać publiczność przed czyimś występem i jednocześnie jesteś zabawny, to dostajesz łatkę konferansjera. Czy to ma sens? Nie do końca.

Moim zdaniem zacietrzewienie standuperów jest młodzieńczym buntem. Większość z nich nie robi niczego bardzo nowego ani odkrywczego. To czym postanowili się zajmować już od dawna było. Oni z jakiegoś powodu postanowili nadać swoim poczynaniom nową, na dodatek zapożyczoną z zagranicy nazwę. Dlaczego, skoro chcą tak bardzo się odróżniać od sceny kabaretowej, nie wymyślą czegoś innowacyjnego, jakiejś własnej formuły, koncepcji. Dlaczego podpinają się pod niewiarygodnie banalną formułę wykradzioną ze Stanów.

Stopka autorska – Jego Eminencja Stand Up – http://jegoeminencja.pl/

Stopka autorska: http://jegoeminencja.pl/ – http://jegoeminencja.pl/

VN:F [1.9.18_1163]
Ocena: 0.0/10 (liczba ocen: 0)


Brak komentarzy... bądź pierwszy, dodaj swój komentarz!

Dodaj komentarz