Tłumaczenia medyczne są sztuką praktycznie niedostępną dla filologów

Być może tytuł artykułu brzmi dość kontrowersyjnie, ba!, może nawet abstrakcyjnie,  jednak posiadając wieloletni bagaż doświadczeń w tym zakresie mogę z czystym sumieniem stwierdzić, iż w istocie tak jest. Jako osoba z wykształceniem okołomedycznym, wypróbowawszy całą rzeszę tłumaczy-filologów utrzymujących, że wykonują przekłady medyczne, sam śmiem twierdzić, że bez dodatkowego przygotowania merytorycznego (np. studia podyplomowe, wieloletnia pasja do medycyny wyrażająca się „zjadaniem ton podręczników klinicznych”) nie jest możliwe poprawne, profesjonalne wykonywanie takich przekładów.

Reklama

zdjęcie rentgenowskie

 W wyborze tłumacza do projektu polsko-angielskiego tłumaczenia medycznego artykułu naukowego np. z psychiatrii (myśli samobójcze, próby samobójcze) nie należy kierować się zapewnieniami, że np. osoba A, która ukończyła kierunek „filologia angielska” na znamienitej wyższej uczelni państwowej z najwyższą możliwą oceną na dyplomie i posiadająca doświadczenie w tłumaczeniach publikacji właśnie z dziedziny psychiatrii, będzie odpowiednim wykonawcą tego zadania. Prawie ze stuprocentową pewnością – nie będzie! Dlaczego? Z tego względu, iż w pełni nie zrozumie sensu tekstu źródłowego w języku polskim, nie jest oczytana z terminologią branżową, przez co też nie zna właściwych utartych zwrotów medycznych. Aby nie być gołosłownym, podaję błędne tłumaczenie osoby A dla terminu polskiego „zaburzenia psychiczne” –> „psychic disturbances” lub „psychic disorders”. To jest przekład intuicyjny bądź oparty na słownikowym złożeniu wyrazów. Tutaj jednak mamy do czynienia z tzw. związkiem frazeologicznym (ang. „collocation”), który w tym kontekście pisze się tak a nie inaczej. Prawidłowe tłumaczenie brzmi: „mental disorders”, względnie „psychiatric disorders”. Oczywiście osoba A mogłaby „wgooglać” każdy termin z osobna, by się upewnić co do jego poprawności, lecz wtedy czas tłumaczenia wydłużyłby się do tego stopnia, że klient pewnie wybrałby inną ofertę od konkurencyjnej firmy. W związku z tym wśród niezawodowych tłumaczy tekstów specjalistycznych w ogóle występuje często tendencja do zgadywania brzmienia odpowiedników w języku obcym. Nic bardziej karygodnego! Zjawisko jednak jest niestety nagminne wśród amatorów wykonujących tłumaczenia „po godzinach” lub w bardzo dużym wymiarze czasowym, lecz bez  ścisłej specjalizacji i odpowiedniego zaplecza merytorycznego (np. możliwości konsultacji lekarskiej swojego przekładu). Innymi przykładami błędnych tłumaczeń intuicyjnych, inaczej tłumaczeń „z marszu” są np.:
  • próba tworzenia kalek językowych angielskiego słowa „actual”  –> „aktualny” – częsty błąd; „rzeczywisty” – poprawne tłumaczenie,
  • wyrażenie „tomografia komputerowa – TK” tłumaczone jako „Computer Tomography” zamiast „Computed Tomography – CT) – wynika z nieznajomości terminologii ścisłej,
  • mylenie działań niepożądanych ze zdarzeniami niepożądanymi (undesirable effects, adverse events) i nie zdawanie sobie sprawy z różnic znaczeniowych itd.
O ile dobry filolog obcy użyje poprawnych konstrukcji gramatycznych i terminologii ogólnej w języku obcym a wykaże spore braki co do terminologii naukowej, o tyle z kolei dobry lekarz zastosuje poprawne  fachowe terminy, lecz styl, poprawność gramatyczna, terminologia ogólna i interpunkcja zwykle pozostawią wiele do życzenia. Mając na uwadze powyższe spostrzeżenie, zdradzę jeszcze tylko tajemnicę zawodową, jak wyjść z tego swoistego impasu. Zgodnie z powiedzeniem „wrona orła nie urodzi”, by profesjonalnie wykonywać tłumaczenia medyczne na język obcy, najlepiej jest posiadać podwójne wykształcenie, czyli w tym konkretnym przypadku jako tłumacz medyczny artykułu z psychiatrii najlepiej sprawdzi się lekarz medycyny (ewentualnie ze specjalizacją z psychiatrii) z drugim dyplomem z filologii obcej danego języka (licencjat bądź magisterium). Trochę to długa ścieżka nauki prowadząca do rozpoczęcia profesjonalnej kariery zawodowej w fachu tłumaczeń medycznych, jednak opłacalna i dająca wysoką stopę zwrotu z inwestycji w wiedzę i umiejętności. Tłumacze o takich kwalifikacjach istnieją i są prawdziwymi „białymi krukami”. Na szczęście coraz więcej takich perełek w branży translacji. Dzięki takiemu podejściu do kwestii tłumaczeń zarówno warstwa merytoryczna przekładu, jak i jego warstwa językowa powinny być poprawne i optymalnie zharmonizowane.

Nasuwa się następujący wniosek, iż lepiej dopłacić za profesjonalne tłumaczenie medyczne niż szukać oszczędności kosztem nerwów z późniejszym redagowaniem i poprawianiem przekładu czy nawet kosztem nadszarpnięcia własnego zdrowia w wyniku błędów w tłumaczeniu. Jak mawia moja mama: „Co jest drogie, to jest tanie”. I zachęcam, by patrzeć dalekowzrocznie na wszelkie zakupy.

Stopka autorska: Daniel Korcz

VN:F [1.9.18_1163]
Ocena: 9.6/10 (liczba ocen: 5)


Liczba komentarzy do artykułu: 1

  1. avatar

    no wreszcie jakis geek z dziedziny tłumaczeń wyjaśnił że za jakość po prostu trzeba płacić – dziekuje p.Korcz! pozdro

    VA:F [1.9.18_1163]
    Rating: +3 (from 3 votes)

Dodaj komentarz