Coraz częściej mają postać nowoczesnego infokiosku, małego komputera, który pozwala dokonać transakcji bez użycia gotówki. Automaty sprzedające, po okresie spadku popularności, wracają do gry. W wielkim stylu.
Automaty sprzedające papierosy w Tokio za pomocą sensorów elektronicznych rozpoznają wiek kupującego, tak aby towar nie dostał się w ręce nieletnich. W toaletach kanadyjskich barów specjalne maszyny pozwalają im rozprostować loki, a w Abu Dabi stoi urządzenie sprzedające sztabki złota w cenie 1 dolarów za uncję.
Nowa fala automatów zalewa świat. Są wszędzie – w luksusowych hotelach przeznaczonych dla bogatych biznesmenów i szejków arabskich i przydrożnych motelach, w których znaleźć można nocleg za kilkanaście euro. Zamiast przycisków mają ekrany dotykowe, a ich panele pulsują kolorowymi światełkami. W środku czai się najnowsza technologia, która sprawia, że tego rodzaju automaty sprzedające uodpornione są na wandalizm. Ceny także są nowe. Zaczynają się od dwóch dolarów i mogą być tylko wyższe.
Świat nowoczesnych maszyn sprzedających opisuje New York Times. Zdaniem autorów gazety zmiany wynikają wprost z tego, co dzieje się z naszym życiem. Światowe marki muszą przemyśleć swoje strategie, a dystrybutorzy szukają nowych kanałów. Wszystko pod hasłem lepszego i bardziej spersonalizowanego dotarcia do klienta. A także niższych kosztów. Automaty sprzedające jednej z firm reklamowano sloganem: Nasz sklep kosztuje cię mniej niż pracownik!
Wraz z modą na cięcia kosztów i przykładami, że na automatach można zarobić, wraca na nie moda. Pojawiają się w kolejnych sklepach i punktach usługowych przyciągając nowoczesną, atrakcyjną formą.
Nie powinno zresztą dziwić, że w świecie iPadów, Internetu i telefonii komórkowej usługi niewymagające kontaktu ze sprzedawcą zyskują na popularności. Z badań wynika, że 86 proc. Amerykanów woli te usługi, które oferowane są – przynajmniej częściowo – na zasadzie samoobsługi. Co więcej, badani często twierdzą, że są bardziej zadowoleni z tych usług, które nie wymagają interakcji ze sprzedawcą Dotyczy to zwłaszcza najmłodszych nabywców.
Magia wielkich liczb także przemawia na rzecz firm oferujących automaty sprzedające. Z wyliczeń ekonomistów wynika, że przeciętny amerykański supermarket generuje 330 dolarów zysku ze stopy kwadratowej powierzchni, podczas gdy zajmujący powierzchnię 28 stóp sklepik samoobsługowy przynosi zysk od trzech do dziesięciu tysięcy dolarów rocznie. Podobnie jest na przykład na lotniskach, gdzie maszyna sprzedająca może zarobić z metra kwadratowego nawet czterdzieści razy tyle, ile zwykły sklep. Przy czym wielu oferujących takie maszyny wynajmuje je z uwzględnieniem tego, ile muszą zapłacić właścicielom powierzchni. Którzy zresztą sami dostają udział w zyskach.
W skali całych Stanów Zjednoczonych zyski firm obsługujących automaty sprzedające wyniosły ponad 11 mld dolarów w 2010 roku.
Tego rodzaju zmiany pokazują, że nawet te zajęcia, które wiążą się z obsługą klienta nie dają gwarancji zatrudnienia. Produkty można dystrybuować w inny sposób, który dla wielu klientów jest znacznie bardziej satysfakcjonujący.
Brak komentarzy... bądź pierwszy, dodaj swój komentarz!