Czy kryzys wpływa na poziom edukacji?

Zderzenie z rzeczywistością nie wychodzi polskiej gospodarce na dobre. Szykuje się szerokich rozmiarów stagnacja, która może uderzyć w wiele przedsiębiorstw, usługodawcy zaś spodziewają się albo odpływu klientów, albo obniżenia cen do poziomu absolutnego minimum. Przerażeni są też właściciele szkół językowych.

Kryzys sięga do naszych kieszeni

Najprościej można to ująć w ten sposób: komu potrzebne są tłumaczenia na niemiecki, czy angielski w okresie ograniczonych kontaktów handlowych. Nawet kursy językowe nie cieszą się zbytnią popularnością, ponieważ coraz więcej rodziców musi trzymać się za kieszeń. Coraz więcej lektorów ze szkół ma niepewną sytuację finansową. Ta smutna perspektywa zdaje się nie mieć w najbliższym czasie pozytywnego finału, dopiero wzrost zaangażowania w rynek usług pomoże, tego zaś bez poprawy stanu kapitału zrobić się nie da.

Nie oznacza to, że kursy językowe odłożymy do lamusa, niemniej efekt może być porażający, biorąc pod uwagę boom, jaki instytucje oświatowe zdążyły przeżyć ostatnimi laty. Na pewno nie znikną wielkie szkoły wyższe, tym jednak, którzy uczą się języka, a nie zostają filologami, zapewne wybór zostanie ograniczony do kilku sieciowych centrów, które ze względu na ilość klientów stać będzie na znaczące obniżenie cen (czy też, biorąc pod uwagę prawa rynku, na ich niepodwyższanie). Pokrzywdzeni będą więc właściciele szkółek małych, często podmiejskich, niestety, rynku się nie oszuka.

Pewną nadzieją dla młodszych jest fakt rosnącej walki o ucznia w poznańskich szkołach, uzasadniony ich nierentownością – zainteresowanie ze strony przyszłych uczniów może okazać się dlań jedyną deską ratunku, stąd wiele darmowych, pozalekcyjnych zajęć – w tym językowych. W ten sposówb szkoły chcą zachęcić uczniów do siebie. Jest to bardzo dobra droga, gdyż prowadzi do urozmaicenia zainteresowan naszej młodzieży, która przecież jest naszą przyszłością. Inwestycje w przyszłość zawsze się opłacają.

Stopka autorska: tłumaczenia na niemiecki