Angielski bez zadęcia

Kilkanaście lat temu, spikerzy brytyjskiej telewizji BBC przygotowali niespodziankę dla wszystkich osób uczących się języka angielskiego. Znane głosy nagrały ścieżki lektorskie, które dołączane były do przeznaczonych dla obcokrajowców podręczników. Marka stacji zrobiła swoje. Pomogły także patronaty, jakimi ten zacny w gruncie rzeczy projekt objęły największe, brytyjskie, niezwykle prestiżowe uczelnie wyższe. Summa summarum – tak przygotowane, bardzo atrakcyjne kursy językowe szybko obiegły świat i stały się chwilowym bestsellerem, który miał zrewolucjonizować rynek nauczania. Teoretycznie…

Reklama

Podręczniki zostały szybko wycofane przez wzgląd na miażdżącą krytykę środowiska akademickiego i… samych Brytyjczyków, których poproszono o ocenę poprawności, funkcjonalności i przystępności przygotowanych w ten sposób kursów. Okazało się, że język, którym operowali spikerzy BBC był – po prostu – niezrozumiały. Nie w ocenie grupy docelowej, czyli kursantów i uczniów. Chodziło o zdanie osób, dla których język angielski był językiem ojczystym. Nagrani na taśmach lektorzy mówili z hiperpoprawnym akcentem, stosowali archaiczne zwroty i jedynie podręcznikowe słownictwo, które nijak miało się do języka ulicy, do praktyki językowej, do tego, jakimi zwrotami operuje się w życiu codziennym.

Incydent z taśmami lektorskimi rodem z BBC przyniósł za sobą kilka refleksji, z czego najmocniej dyskutowaną była ta, traktująca o jakości języka potocznego. Okazało się oto, że Brytyjczycy nie tylko nie potrafią mówić poprawnie. Oni poprawnej angielszczyzny nie rozumieją. Oczywiście, można zwalać winę na rozrastająca się popkulturę, na to, że znane piosenki (głównie amerykańskich) gwiazd zawierają rażące wręcz błędy gramatyczne, że w gazetach pojawiają się byki, że te wszystkie pomyłki wchodzą do głowy, utrwalają się i zaczynają żyć własnym życiem. Największym winowajcą jest jednak lenistwo językowe – to samo, które spotykamy w języku polskim pod postacią zgrabnych i – o zgrozo! – coraz powszechniejszych błędów „rozumię”,  „wziąść” czy „poszłem”.

Z drugiej strony, powszechność błędów językowych i natężenie ich wypowiadania przez rdzennych Brytyjczyków otwiera drzwi i daje zielone światło dla wszystkich, uczących się tego języka obcokrajowców. Okazuje się, że nie tylko początkujący robią błędy, mają trudności ze stosowaniem zasad gramatyki czy luki w słownictwie. Takie same problemy spotykają samych Brytyjczyków czy Amerykanów. Tyle tylko, że oni je ignorują i przechodzą nad nimi do porządku dziennego. My – uczący się angielskiego Polacy – każdy, popełniony błąd rozkładamy na czynniki pierwsze, analizujemy go i… blokujemy tym samym płynność własnych wypowiedzi. Szansą na wyleczenie się z tego zupełnie niefunkcjonalnego – z punktu widzenia praktyki – zamiłowania do hiperpoprawności może być obóz językowy, szkolenie, wakacje językowe lub nauka języka za granicą. A dokładniej – wejście w językową praktykę i zderzenie się z (czasami błędną) gramatyką, słownictwem czy akcentem, który – w odróżnieniu od sztywnych, szkolnych, stacjonarnych kursów – jest stosowany i rozumiany przez wszystkich, a nie tylko przez spikerów BBC, którzy przed każdym wejściem na wizję połykają długi kijek.

Stopka autorska: nauka języka za granicą – http://www.kaplaninternational.com/pl/kursy/jezyk-angielski.aspx

VN:F [1.9.18_1163]
Ocena: 0.0/10 (liczba ocen: 0)


Brak komentarzy... bądź pierwszy, dodaj swój komentarz!

Dodaj komentarz