Od kiedy okazało się, że można pluszowego misia zaprojektować według własnego widzimisię, tego rodzaju artykułu dziecięce stały się przebojem (przynajmniej tam, gdzie są sprzedawane). Teraz wchodzą do świata internetu.
Kilka miesięcy temu branżowe media reklamowe obiegł opis przypadku producenta samochodów, który umożliwiał skonfigurowanie własnej wersji kolorystycznej samochodu. Później można było takie auto zamówić. Kampania spotkała się z uznaniem, eksperci wypowiedzieli się przychylnie, ich zdaniem było to niezwykle innowacyjne wykorzystanie mediów społecznościowych. Ewangeliści nowej wiary cieszyli się, że mają przykład postępu, na jaki pozwalają serwisy społecznościowe.
Pluszowe misie: przez siebie i dla siebie
Większości umknął pewien drobny, ale znaczący fakt. Otóż takie rzeczy były możliwe także przed rozpoczęciem ery internety w wersji n.0. I to nie w branży tak wyrafinowanej i dysponującej tak wielkimi budżetami, jak producenci samochodów, ale w firmie dostarczającej coś tak prostego, jak artykuły i akcesoria dziecięce. Konkretnie, pluszowe misie.
Build-A-Bear Workshop działa w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji i paru innych krajach zachodniego świata. Zasada jest prosta: klienci, głównie dzieci, mogą stworzyć własnego pluszowego misia. Do dyspozycji mają akcesoria, różne rodzaje „futra”, koloru oczu i tak dalej. A wszystko na miejscu, w sklepie. W warunkach, w których można materiału dotknąć, przytulić się do niego i sprawdzić, czy rzeczywiście będzie odpowiadał potrzebom zasypiającego dziecka.
Tyle misiów, ilu Meksykanów
Kiedy firma startowała w 1997 roku można było rzeczywiście mówić o tym, że pomysł jest innowacyjny. W tamtych czasach wybór artykułów dziecięcych ograniczał się do tego, co było na półce w sklepie. Nowa firma dała dzieciom możliwość stworzenia własnego misia – i wygrała.
W ciągu piętnastu lat sprzedała łącznie 110 milionów pluszowych zwierzaków (to tyle, ilu Meksykanów żyje w Meksyku). Bo firma oferuje nie tylko misie, ale także inne przytulanki. W końcu, jak wybór, to wybór. Sklepów jest dziś łącznie prawie trzysta, w tym wiele na zasadzie franczyzy.
Teddy, który się nie zmieniał
Warto przy tym zaznaczyć, że na rynku pluszowych misiów taka oferta to był rzeczywisty przełom. Klasyczny Teddy Bear, nazwany tak na cześć prezydenta Theodora Roosvelta, który w czasie polowania uwolnił małego niedźwiadka, przez sto lat zachowywał stały wygląd. Miś z roku, powiedzmy, 1907, niczym nie różnił się od tego z 1997. Od momentu, gdy niedźwiadki po raz pierwszy pokazano na targach w Lipsku w 1903 r. (no tak, Teddy Bear jest Niemcem z pochodzenia), zachowano większość elementów jego wyglądu.
Kryzys, który dotknął cały rozwinięty świat, nie ominął także branży artykułów dziecięcych. Build-A-Bear Workshop od dwóch lat notuje straty. Rzecz w tym, że za problemami firmy stoi nie tylko kryzys, ale zmiana strukturalna.
Elektronika wypiera misie
Dzieci, idąc śladem swoich rodziców, zachwyciły się elektronicznymi gadżetami. Smartfony, tablety i cała reszta powoli wypierają tradycyjne, pluszowe misie. Pod pozorem wielkiej zmiany, rzekomo uspołeczniającej zabawę (a w rzeczywistości jedynie komercjalizującej i przenoszącej dotychczasowe zachowania do sieci) firmy oferujące tradycyjne zabawki tracą.
Innowacyjna w swoim czasie firma wprowadza więc zmiany. Jak wynika z badań prowadzonych wśród klientów, przeciętne dziecko odwiedza sklep dwa do trzech razy zanim wybierze i skompletuje swojego pluszowego misia. W międzyczasie zabawia się w inny sposób. Build-A-Bear Workshop ma plan, jak utrzymać uwagę takiego klienta.
Misie biorą internet
W planie są przede wszystkim specjalne aplikacje, dzięki którym mali właściciele smartfonów czy tabletów będą mogli kombinować z tworzeniem swojego misia także wtedy, gdy siedzą w domu. W ten sposób tradycyjny biznes polegający na sprzedaży artykułów dziecięcych będzie korzystać z nowoczesnej techniki w sposób, który wcześniej wprowadził na zasadzie analogowej.
Być może, gdy dowiedzą się o tym różni guru zajmujący się social media dowiemy się, że to kolejny sukces osiągnięty z wykorzystaniem możliwości, jakie dane web n.0. Bo przecież możemy być pewni, że w aplikacji umożliwiającej tworzenie własnego misia znajdzie się przycisk umożliwiający udostępnienie kreacji na Facebooku albo Pintereście.
Źródło: tekst przygotowany dzięki hurtowni Lulajbaby zajmujacej się artykułami dziecięcymi.
Brak komentarzy... bądź pierwszy, dodaj swój komentarz!