Są w stu procentach efektywne. Jeśli jednak spojrzeć na sprawę z dystansu, widać, że grzejniki elektryczne wykorzystują jedynie część wyprodukowanej energii. W sprzyjających okolicznościach można te różnice przeliczyć na pieniądze.
Zdaniem wielu przenośne grzejniki elektryczne należą do najbardziej efektywnych form ogrzewania. Ich sprawność nie tylko sięga 100 proc., ale wręcz przekracza tę wartość i strzela na wysokość 300, 400 proc. w przypadku pompy ciepła. Inni, których zapewne jest mniej, będą punktować, że ze względu na to, iż każda nieodnawialna forma energii bierze się z procesu spalania, nie może być w stu procentach efektywna. Dlaczego? Bo w czasie spalania paliwa na energię przetwarzane jest nie więcej niż połowa jego wartości energetycznej, a więc nawet w przypadku urządzeń sprawnych w stu procentach, ich rzeczywista efektywność nie przekroczy 35-45 proc. Oczywiście, o ile przeprowadzony będzie rzetelny rachunek uwzględniający wszystkie ponoszone koszty.
Jeśli więc elektryczność nie pochodzi z promieni słonecznych, wiadru czy hydroelektrowni, trudno mówić o pełnej efektywności. Co każe w nieco inny sposób patrzeć także na grzejniki elektryczne. Jak jest w rzeczywistości? Praktyka pokazuje, że grzejniki elektryczne są najczęściej najdroższą formą podnoszenia i utrzymywania temperatury w mieszkaniu. Ze względu na cenę energii elektrycznej i ze względu na ich całkowitą niezbyt wysoką efektywność.
Problem w tym, że efektywność grzejnika liczona w ten sposób dotyczy również efektywności produkcji prądu. Innymi słowy, wliczone jest w jej wartość to, na co użytkownik nie ma wpływu.
W praktyce bowiem niewielka jest możliwość wystąpienia strat energii na poziomie grzejników elektrycznych. Ich konstrukcja zakłada, że prawie cały prąd pobrany z sieci zostanie przetworzony na energię cieplną. Gdyby było inaczej, cały czas dochodziłoby do spięć w instalacji. Z tego względu producenci grzejników mogą spokojnie umieszczać na opakowaniach informacje o stuprocentowej efektywności swoich urządzeń.
Szersze spojrzenie na tę kwestię może być dla końcowego użytkownika nieistotne. Ponieważ wybiera urządzenie sprawne, wie ile płaci za prąd, niewiele obchodzą go straty, jakie występują po drodze. Chyba, że zacznie rozważać alternatywne źródła ciepła.
Załóżmy na moment, że właściciel domku jednorodzinnego rozważa montaż instalacji ogrzewania elektrycznego. W jego przypadku świadomość jej całkowitej niskiej sprawności wiąże się z ogólnie wysokimi kosztami zakupu prądu. Z kolei świadomość wyższej ogólnej sprawności innych systemów pozwala mu dokonać odpowiedniej kalkulacji. Bo na przykład piec opalany gazem naturalnym daje mu sprawność rzędu 80 proc. Jeśli zna cenę tego gazu, może wyliczyć sobie rzeczywisty koszt ogrzania całego domu przy użyciu jednego i drugiego systemu.
Jedynym wyjątkiem od tej reguły jest pompa ciepła, czyli system, który zasilany jest dzięki wykorzystaniu energii geotermalnej. W tym przypadku można mówić o efektywności stuprocentowej, a nawet wyższej, choć liczby takie, jak 400 proc. wydają się nieco przesadzone.
Źródło: Firma TAYA – grzejniki elektryczne
Brak komentarzy... bądź pierwszy, dodaj swój komentarz!