Sklep terrarystyczny? Powinni tego zabronić!

Prawnicy reprezentujący jednego z najbogatszych Polaków domagają się likwidacji sklepów terrarystycznych. – Chodzi o wizerunek – tłumaczy rzecznik miliardera.

Reklama

Wszystko przez kiepską opinię, jaką cieszą się bogacze. Są nazywani krwiopijcami, cwaniakami, którzy dorobili się na ciężkiej pracy innych, a także gadzinami, żerującymi na zdrowym ciele całego społeczeństwa. Miliardera boli zwłaszcza to ostatnie. A ponieważ miejscem, gdzie można kupić gady jest sklep terrarystyczny, domaga się zakazu prowadzenia takich placówek.

Do inicjatywy miliardera mogą przyłączyć się inni. Swój udział w całej sprawie zapowiadają przedstawiciele jednej z organizacji zrzeszających pracodawców. Ich zdaniem należy w szczególności dbać o to, żeby wizerunek ludzi, którzy się dorobili był prawnie chroniony.

– Nie może być tak, że na trasie, którą codziennie do pracy przejeżdża prezes dużego banku czy znany inwestor giełdowy znajdował się sklep terrarystyczny – oburza się ekspert jednej z organizacji. Jego zdaniem taka sytuacja negatywnie wpływa na efektywność pracy takiego prezesa.

Na dowód pokazuje wyliczenia. – Prezes zarabia nawet 1,5 tys. zł w ciągu godziny. Proszę sobie wyobrazić, jak duże straty ponosi gospodarka, gdy ze względu na stres wywołany porównaniem do gada nie może funkcjonować w pełni sprawnie. Rocznie suma może sięgnąć nawet 400 tys. zł.

A przecież prezesów jest wielu. W samej Warszawie doskonale opłacanych menedżerów najwyższego szczebla jest pewnie kilkuset. A to oznacza, że łączne straty idą w setki milionów złotych. Wystarczy jeden sklep terrarystyczy z gadami na wystawie, żeby narazić kraj na poważne kłopoty gospodarcze.

Przedstawiciele miliarderów i prezesów nie wykluczają, że ze swoją inicjatywą będą próbowali dostać się do najwyższych władz państwowych. – Liczymy na to, że przedstawiciele rządu znajdą zrozumienie dla naszych postulatów i zobaczą, że odpowiednie regulacje mogą być bardzo korzystne dla całego kraju – przekonują.

Zastanawiają się nawet, czy nie spróbować wystąpić z inicjatywą ustawodawczą. W takiej sytuacji zakaz objąłby nie tylko sklep terrarystyczny, ale też sprzedaż wieprzowiny, która kojarzy się ze świniami, produkcję nawozów sztucznych (uwaga: gnój), a nawet filmy i powieści kryminalne (gdzie przecież występują złodzieje i bandyci).

Wszystko po to, żeby stworzyć jak najlepsze warunki do pracy zarabiających miliony. Przyjazne państwo powinno stać po ich stronie, twierdzą przedstawiciele organizacji i rzecznik prasowy znanego inwestora.

Ich zdaniem, gdyby zadbać o dobre samopoczucie prezesów, można by przyciągnąć znaczną ich liczbę z zagranicy. Warszawa mogłaby się stać mekką dla prezesów i inwestorów z całego świata, zwłaszcza z okupowanej Wall Street czy przeżeranego przez tzw. wolność słowa Londynu, gdzie każdy może bezkarnie sprzedawać na ulicy kebab nie zważając na to, że przecież prezesi mogą poczuć się urażeni tym, że obok nich znajduje się bydło.

VN:F [1.9.18_1163]
Ocena: 9.0/10 (liczba ocen: 1)


Brak komentarzy... bądź pierwszy, dodaj swój komentarz!

Dodaj komentarz