„Klient nasz pan” mówi przysłowie, jednak wielu przedsiębiorców zapomina o tym jak dbać o swój wizerunek – zarówno w kontaktach z klientem, jak i w innych obszarach swojej działalności – również w codziennej pracy. Na co zwracają uwagę klienci, nie tylko w korporacjach, ale i w małych sklepikach? Czy są uniwersalne błędy personelu oraz szefów, które sprawiają, że klient ucieka z krzykiem?
Natarczywość
Poczucie osaczenia jest z punktu widzenia klienta niewybaczalnym błędem i najłatwiejszą drogą do zrezygnowania z usług. Nie ma nic gorszego niż nachalność przedsiębiorcy. Często widzimy to w sklepach, kiedy pomimo uwagi, że chcemy sami oglądać towar, sprzedawca wciąż zawraca nam głowę. Jest to często spowodowane tym, że niektóre sklepy muszą wyrobić normy od utargu. W opozycji do tego stoi potencjalny klient, który czasem idzie do placówki tylko po to, by pooglądać lub przymierzyć ubrania. Natarczywość nie dotyczy tylko sklepów odzieżowych – można być nachalnym stosując wysyłkę pocztową ofert, maili czy też często dzwoniąc do klienta.
Bałagan – oznaka niechlujstwa
Nie ma nic gorszego niż wejście do biura i zobaczenie bałaganu. Szczególnie panie są na to uwrażliwione i może się zdarzyć, że nie wrócą do nas tylko dlatego, że będziemy mieć zakurzone lub zagracone biuro. Utrzymywać porządek warto w szczególności, gdy klient często się do nas fatyguje. Uporządkowana pod tym względem firma sprawi, że klient będzie miał wrażenie, że taka jest też i na co dzień w kontaktach biznesowych. Dobry przykład dały przedsiębiorstwa w stolicy – sprzątanie biur w Warszawie to bardzo rozległy i dobrze prosperujący rynek. Praktycznie w każdym biurowcu możemy znaleźć sprzątaczkę czy też ekipę sprzątającą, która w sposób profesjonalny dba o porządek.
Niedotrzymywanie terminów
Nie ma chyba branży, w której punktualność nie byłaby w cenie. W dobie wszechobecnej konkurencji rażące odstępstwa od tej normy to najczęściej pojedyncze przypadki, jednak jeżeli na taki trafimy, to na pewno już do takiego kontrahenta nie wrócimy. Jeżeli jest się freelancerem to właśnie niedotrzymywanie terminów odczuwa się najboleśniej – praktycznie zawsze kończy się to w dłuższej perspektywie utratą klienta. Lepiej być szczerym i umówić się na odleglejszym termin, albo dać odpowiednio wcześnie znać, że nie dotrzymamy deadlinu, niż zawodzić klienta. Tym bardziej, że takie praktyki mogą skończyć się nawet w sądzie.
Wprowadzanie w błąd
Wiadomo, że nieznajomość prawa szkodzi, jednak wiele osób nie daje sobie rady kiedy ma do czynienia z umowami bankowymi czy telekomunikacyjnymi. Oczekują oni od doradców uzyskania konkretnej i pełnej odpowiedzi. Często jednak klient zmaga się z tym, że osoba po drugiej stronie celowo przemilcza pewne szczegóły, które mogą być potencjalnym źródłem problemów (np. dodatkowych kosztów). Oczywiście jest to jego wina, że z czymś się nie zapoznał, jednak ufając doradcy stwierdzi, że został okłamany i z nieufnością podejdzie kolejny raz do okienka.
Zachowania przedsiębiorców przedstawione powyżej to klasyczny przykład jak sprawić, by klient do nas nie wrócił. Niestety, często zdarza się, że przedsiębiorcy chcąc wyjść „na swoje” zapominają o długotrwałych skutkach takiego działania. A przecież wystarczy drobnostka w postaci wynajęcia odpowiednich specjalistów albo po prostu odrobiny zdrowego rozsądku, by z każdym z wyżej wymienionych problemów poradzić sobie z łatwością.
Artykuł powstał przy współpracy z Pozamiatane.
Brak komentarzy... bądź pierwszy, dodaj swój komentarz!