W pierwszej dziesiątce są takie miasta, jak Kraków, Szczecin, Łódź czy Wrocław. Najlepiej wypadają podregiony gdański, ostrołęcko-siedlecki i poznański. O co chodzi? O dzietność, czyli liczbę dzieci przypadających na kobietę. Czy w niektórych miastach problemem jest niepłodność?
Na jedną kobietę przypada przeciętnie, w całym kraju, 1,38 urodzenia. To statystyka Głównego Urzędu Statystycznego. Pokazuje, ile dzieci urodziłaby średnio każda kobieta. Oczywiście, w rzeczywistości nie każda rodzi i nie każda ma jedno dziecko. Są rodziny, w których maluchów jest dwoje, troje i więcej. A są takie, w których dzieci nie ma wcale. Ważne jest, że GUS wyciąga średnią.
W niektórych miastach rodzi się częściej
Dlaczego jednak w niektórych miastach kobiety rodzą więcej dzieci, podczas gdy gdzie indziej bardziej się ograniczają? Czy przyczyną może być niepłodność? Kraków>, Łódź czy powiat nyski są przecież takimi samymi miejscami, jak wszystkie inne. Czemu akurat tam niepłodność miałaby być problemem?
Otóż – zapewne nie jest. Zapewne liczba osób, które są nią dotknięte jest podobna, jak w całej Polsce. W końcu niepłodność nie zależy od tego, gdzie się mieszka (o ile warunki mieszkaniowe są zbliżone). Coś jednak powinno tłumaczyć mniejszą dzietność w różnych miastach. Co?
Rozwód zmniejsza dzietność
Jednym tropów może być kwestia rodziny. Jeśli prawdą jest, że więcej dzieci rodzi się tam, gdzie rodziny są pełniejsze, powinno znaleźć to odzwierciedlenie w danych. GUS udostępnia informacje dotyczące liczby rozwodów. Łatwo można wyliczyć wskaźnik, który pokaże ile jest takich przypadków na tysiąc mieszkańców.
Szybki rzut oka na tabelkę – i głośny okrzyk – aha! Na pierwszym miejscu pod względem liczby rozwodów na tysiąc mieszkańców plasuje się Szczecin. W pierwszej piątce są też Wrocław i Łódź. A więc te miasta, których mieszkańców podejrzewaliśmy w pierwszej kolejności o niepłodność.
Porównanie wszystkich zgromadzonych dla podregionów danych pokazuje, że rzeczywiście, istnieje zależność między liczbą rozwodów, a dzietnością kobiet. Zgodnie z obliczeniami ten czynnik pozwala wyjaśnić w jednej piątej przyczyny niskiej liczby urodzeń w niektórych miastach.
Wyjątek krakowski
Co jednak z nieszczęsnym Krakowem? Tam dzietność jest stosunkowo niska, ale rozwodów też jest niewiele. Podobnie w podregionie nyskim czy opolskim. Te miejsca wymykają się analizie statystycznej łączącej liczbę rodzących się dzieci z rozwodami.
Jest jeszcze jedna hipoteza, którą można rozważyć. Jeśli przyjąć, że współczynnik dzietności zależy z jednej strony od liczby przychodzących na świat dzieci, a z drugiej od liczby kobiet, to być może da się rozwiązać kwestię Krakowa badając właśnie ten drugi element?
Tyle samo dzieci, więcej kobiet
Poniekąd tak właśnie jest. Zarówno Kraków jak i Wrocław mają ponadprzeciętny udział młodych kobiet w ogólnej liczbie ludności. W obu miastach udział pań w wieku od 20 do 34 lat przekracza 13 proc. Jego wartość dla całego kraju to 11,9 proc. Im mniej kobiet, tym wyższa (przy takiej samej liczbie urodzeń) dzietność.
W Krakowie liczba urodzin na tysiąc mieszkańców jest zbliżona do wartości średniej liczonej dla całego kraju. Dodajmy a do b i otrzymamy częściowe wyjaśnienie podwawelskiego fenomenu.
Źródło: www.parens.pl
Brak komentarzy... bądź pierwszy, dodaj swój komentarz!