Porozmawiajmy o patriotyzmie konsumenckim

ręcznikiIle to razy widzieliście Państwo w prasie lub Internecie hasła pokroju „kupujcie polskie produkty”, „dobre bo polskie!”, czy „kupując polskie produkty ratujesz miejsca pracy dla rodaków”. Na pewno bez liku. Co chwilę rusza jakaś większa kampania sponsorowana przez Ministerstwo gospodarki, bądź lokalnych tuzów politycznych, mających na celu pomoc przede wszystkim wzrostowi poparcia. Jednakże ten swoisty patriotyzm pomiędzy konsumentami a producentami ma sens. Tylko pytanie brzmi czy polski producent to w rzeczywistości nasz narodowy, biało czerwony podmiot gospodarczy? Nie zawsze. W dodatku dotyczy to niemal każdej dziedziny, sfery tzw. życia gospodarczego, jak np. słodyczy, elektroniki, napojów orzeźwiających, przypraw… a nawet syndrom, o którym za chwilę wspomnę przeniósł się na ręczniki.

Reklama

Orzeł na piersi

Przypomina mi się nieco zabawna sytuacja, która miała miejsce kilka miesięcy temu w związku z polską reprezentacja w piłce nożnej. Dotyczyła ona pozbawienia drużyny narodowej „orzełka” na koszulkach i zastąpienie go logiem PZPN. Burza w mediach była niebotyczna, gdyż nasi rodacy czuli się pozbawieni niemal dziedzictwa narodowego.

To był prosty przykład siły symbolu. Z firmami jednak sytuacja wygląda troszkę inaczej. Otóż znane i lubiane marki epatują polskością na kilometr, niemal wycierając sobie twarz naszymi symbolami narodowymi. Wystarczy wspomnieć chociażby o znanej i lubianej sieci spożywczej z pewnym poczciwym owadem w logo, które tak naprawdę należy do wielkiego koncernu z siedzibą w ciepłej Portugalii. Niemalże wszystkie kampanie reklamowe tej sieci biją, atakują i nacierają polską swojskością. Kolejny przykład, to branża słodyczy. Na pewno każdy z Państwa wielokrotnie zajadał się wyrobami pewnego „polskiego” producenta, na literę W. Ja osobiście pożerałem w ilościach hurtowych wszelkiej maści „mieszanki” czy „ptasie mleczka”. Z resztą pewnie nie tylko ja. Akurat w tym przypadku wpajanie do powszechnej świadomości hasła „polski produkt” nie był istotny. Firma ta istnieje na rynku od niepamiętnych lat, i zawsze była jest i będzie kojarzona z Polską. Świadomi tego byli przede wszystkim akcjonariusze światowego koncernu rodem z Niemiec, którzy wykupili tę firmę. Do tego stopnia, że zrezygnowali ze zmianą marki.

Skoro wprowadziłem już Państwa w arkany nazewnictwa i narodowości, chciałbym przedstawić sytuację na rynku tekstylnym. A jest ona co najmniej interesująca. Otóż fakt pierwszy – polski przemysł tekstylny upadł wiele lat temu. Fakt drugi – jest kilka nielicznych marek, które są polskie a które to trzymają się całkiem nieźle na rynku. Fakt trzeci – Polska jest absolutnym gigantem jeśli chodzi o produkcję uwaga… ręczników.

Tylko, że z tymi ręcznikami to jest tez nie do końca sprawa tak jasna i klarowna (a kiedy taka jest?). Otóż, 9/10 topowych firm, które zajmują się handlem lub „produkcją”  ręczników, szlafroków bądź innych wyrobów z tkaniny frotte, to tak naprawdę importerzy, którzy sprowadzają towary ze wschodu. Nie dziwi to pewnie nikogo, aczkolwiek konsument jest wprowadzony w tym wypadku w błąd. Prawdziwie polskie ręczniki produkuje dosłownie jedna firma w kraju.

Czy Klienci dają się nabierać? Oczywiście, mało kto jest świadomy tego co kupuje. Czy firmy ponoszą z tego tytułu jakieś konsekwencje? Niekoniecznie. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów ma w większości wypadków związane ręce.

Drogi czytelniku, pamiętaj co kupujesz. Sprawdzaj zawsze metki, tam musi być informacja „made in… „. Nie daj się nabrać.

Stopka autorska: ręczniki – http://texpol.net.pl

VN:F [1.9.18_1163]
Ocena: 0.0/10 (liczba ocen: 0)


Brak komentarzy... bądź pierwszy, dodaj swój komentarz!

Dodaj komentarz